Kapadocja Dzień 5. Czwartek / Cappadocia Day 5 Thursday
Budzimy się wcześniej rano. O 6.00 jesteśmy umówieni z naszym kierowcą. Pobieramy przygotowane śniadanie. Przed nami 230 kilometrów drogi do Kapadocji. Słońce jeszcze nie wstało. Jedziemy drogą ekspresową na wschód. Po drodze mamy okazję obserwować krajobrazy Anatolii. Droga jest wygodna, dwupasmowa. Widać wszędzie wiele inwestycji infrastrukturalnych. Obserwujemy zmieniające się krajobrazy rolnicze. O ile w poprzednie dni trudno było zobaczyć instalacje solarne, o tyle teraz mijamy kilka dużych farm solarnych. Na niemal każdym domu za to widzimy proekologiczne rozwiązania – zbiornik na wodę wraz z instalacją do ogrzewania za pomocą słońca.
Czas mija szybko. Zatrzymujemy się na śniadanie, które jak się okazało funduje nam agencja turystyczna rekomendowana przez Gulnur. Po raz kolejny doświadczamy bogactwa różnorodności. Możemy wybierać między dziesiątkami specjałów, ze szczególnym uwzględnieniem tych zawierających „węglowodany proste” w różnych odcieniach.
W mieście Acigol dołącza do nas przewodniczka o imieniu Dana. Po klasycznym życzliwym przywitaniu (to chyba tutejszy standard) opowiada o regionie. Wspomina o pierwszych plemionach, burzliwej historii. Opowiada o legendach tłumaczących powstanie tego regionu.
Nagle naszym oczom ukazują się fantastyczne formy skalne. Otrzymujemy informację, że to dopiero przedsmak tego co czeka nas później. I rzeczywiście. Po kilku chwilach zatrzymujemy się w miejscowości Uchisar. To obowiązkowe „musi hale” każdej wycieczki po Kapadocji. Nasza przewodniczka opowiada o domach w skałach, domach dla hodowanych tutaj gołębi, niebiesko – białym symbolu Turcji Eye of Evil (jedno z drzew było nim całkowicie udekorowane). Podziwiamy, fotografujemy. Idziemy dalej. Przewodniczka rekomenduje wizytę w ciągle zamieszkiwanym domu w skale. Wspinamy się. Zwiedzamy kilka pomieszczeń. Są urządzone praktycznie i skromnie. Ekologia w czystej postaci.
Wspinamy się nieco wyżej, aby zobaczyć panoramę miasta Uchisar. Czas pędzi. Przed nami jeszcze kilkanaście punktów zwiedzania.
Wsiadamy do auta i jedziemy do serca Kapadocji miejscowości Gozeme. W połowie drogi zatrzymujemy się w punkcie widokowym. Tam nasza przewodniczka na schematach demonstruje nam sposób powstania ciekawych form skalnych. W międzyczasie spoglądamy na pokrytą roślinnością dolinę. Zastanawiamy się jakie są tutaj stosunki wodne. Przewodniczka potwierdza, że w ostatnich latach jest duży problem z wodą. Spotkana w pobliżu osoba zapytana o zmiany klimatu potwierdza, że może to mieć duży związek z sytuację hydrologiczną. Po raz kolejny w tak pięknym miejscu widzimy kontrast między masową turystyką, której niestety jesteśmy częścią, a jej wpływem na stan atmosfery i hydrosfery.
Jedziemy dalej. Naszym celem jest Open Air Museum w Gözeme. To zabytkowe skupisko kościołów pierwszych wieków chrześcijaństwa. Ustawiamy się w kolejce. Mieliśmy informację, że uczestnicy projektów Erasmusowych mogą otrzymać zniżki lub darmowe wejście. Niestety, z uwagi na połączenie z siecią nie możemy dostać się do skrzynki i pokazać stosownych dokumentów. Taka przestroga dla naśladowców. Koniecznie należy mieć ze sobą potwierdzenie udziału w projekcie.
Nasza przewodniczka Dana treściwie opowiada o malowidłach. Tłumaczy ich logikę i konotacje religijno – historyczne.
Nasz pierwszy kościół to kościół Tokali. Podziwiamy dobrze zachowane malowidła przedstawiające sceny z ewangelii. Kolejne kościoły mają ciekawe nazwy: kościół Jabłka, kościół Wężowy, kościół św. Barbary.
Odwiedzamy je, podziwiając nieźle zachowane malowidła. Przy okazji widzimy efekty wzmożonej antropopresji. Część zabytków pokryta jest imitującą prawdziwą skałę siatką z skałopodobnym wypełnieniem. Przewodniczka twierdzi, że to zabiegi mające chronić zabytki przed dewastacją. W Internecie doczytujemy, że ma to też związek z ochroną przed ekstremalnymi wydarzeniami pogodowymi. A te mają związek ze zmianami klimatycznymi.
Opuszczamy Gözeme. Szybki obiad na trasie i przed nami kolejne atrakcje. Tym razem trafiamy do Özkonak, gdzie znajduje się podziemne miasto. Kupujemy bilety i z naszą przewodniczką wchodzimy do środka. Poznajemy specyfikę wielopoziomowego miasta, z którego jedynie trzy poziomy są udostępnianie do zwiedzania. Wykute w tufach wulkanicznych umożliwiały schronienie przed wrogami. Miały stanowiska kuchenne, miejsca do produkcji i przechowywana wina. Unikatowe rozwiązania np. z ciężkim walcem zakrywającym wejście do pomieszczeń pozwalały bronić się przed potencjalnymi wrogami. Mamy okazję doświadczyć wędrówki przez wąskie korytarze. Podziwiamy przemyślane rozwiązania. Pełni zachwytu wychodzimy na powierzchnię. Przed wejściem po raz kolejny oglądamy przedsiębiorczych obywateli. Kuszą nas zakupem plastikowych naczyń z naszymi podobiznami. Okazało się, że podczas wchodzenia wykonano nam zdjęcia. Przy wyjściu czekały na nas potencjalne oferty. Zastanawiamy się, ile z takich transakcji dochodzi do skutku i jaki wiąże się z tym procederem ślad węglowy. Nasza przewodniczka oznajmia nam, że teraz pojedziemy na warsztaty ceramiczne. Kilkanaście kilometrów jazdy, przekraczamy największą rzeką Turcji – Kizilirkarmak. Trafiamy do miejscowości Avanos. Nasza przewodniczka prowadzi nas do galerii KYBELE. Sympatyczny właściciel wraz ze swoim pracownikiem opowiada o procesie wytwarzania naczyń z gliny. Młody człowiek siada przy kole i sprawnymi ruchami wykonuje naczynie. Pada pytanie kto z nas chce spróbować. Wybór mógł być tylko jeden. Julia przebiera się i zasiada przy kole garncarskim. Radości nie ma końca. Przez dobre kilkanaście minut formuje z gliny swoje dzieło. Po warsztacie wkraczamy do znajdującej się za drzwiami galerii. Widzimy Panie, które ręcznie dekorują misy. Naszym oczom ukazują się przepiękne wytwory – od mis, zestawów po wymyślne dzieła. Niektóre nawet świecą w ciemności. Oglądamy, zachwycamy się, wychodzimy. Powoli zaczynamy wracać. Zatrzymujemy się jeszcze na poczęstunek oryginalnym napojem migdałowo – dyniowym. Tam widzimy pragmatyzm tureckich przedsiębiorców. Przeprowadzają degustację słodyczy, olejków, perfum. Wiele osób po takim pokazie kupuje to i owo.
Wsiadamy do auta. Przed nami 230 km trasa na zachód. W tle majestatyczny księżyc w fazie znikającego sierpa. Pięknie komponuje się z mijanymi po drodze meczetami. W hotelu zjawiamy się około 21.00. Musimy wypocząć, bo jutro czeka nas edukacyjna uczta w szkole Mustafa Necati Ilkokulu.
Grzegorz Babicki
We wake up earlier in the morning. At 6.00 am we have an appointment with our driver. We quickly eat a prepared breakfast. There are 230 kilometers of the road to Cappadocia ahead of us. The sun has not risen yet. We ride the expressway to the east. On the way, we have the opportunity to observe the landscapes of Anatolia. The road is comfortable, with two lanes. You can see a lot of infrastructure investments everywhere. We observe changing agricultural landscapes. While in the previous days it was difficult to see solar installations, now we pass several large solar farms. In almost every house, however, we see environmentally friendly solutions – a water tank with a solar heating system.
Time passes quickly. We stop for breakfast, which, as it turned out, is funded by a tourist agency recommended by Gulnur. Once again we experience the richness of diversity. We can choose between dozens of specialties, with particular emphasis on those containing “simple carbohydrates” in various shades.
In the city of Acigol we are joined by a guide named Dana. After a classic friendly greeting (it’s probably the local standard), he talks about the region. It mentions the first tribes, a turbulent history. It tells about the legends explaining the origin of this region.
Suddenly, we see fantastic rock formations. We receive information that this is just a foretaste of what awaits us later. And actually. After a few moments, we stop in the village of Uchisar. This is a must-hail on every Cappadocia tour. Our guide tells about houses in
rocks, houses for pigeons bred here, the blue and white symbol of Turkey’s Eye of Evil (one of the trees was completely decorated with it). We admire and take photos. We go further. The guide recommends a visit to the still inhabited house in the rock. We are climbing. We visit several rooms. They are practically and modestly furnished. Pure ecology.
We climb a little higher to see the panorama of the city of Uchisar. Time goes by. There are a dozen or so sightseeing points ahead of us.
We get in the car and drive to the heart of Cappadocia, the town of Gozeme. Halfway through the road, we stop at the viewpoint. There, our guide on diagrams shows us how to create interesting rock forms. In the meantime, we look at the valley covered with vegetation. We wonder what the water conditions are like here. The guide confirms that there has been a big problem with the water in recent years. A person met nearby when asked about climate change confirms that it may be related to the hydrological situation. Once again, in such a beautiful place, we see the contrast between mass tourism, of which we are unfortunately a part, and its influence on the state of the atmosphere and the hydrosphere.
Let’s move on. Our goal is the Open Air Museum in Gözeme. It is a historic cluster of churches of the first centuries of Christianity. We stand in line. We had information that Erasmus project participants can get discounts or free admission. Unfortunately, due to the network connection, we cannot get to the mailbox and show the relevant documents. Such a warning for followers. It is essential to have the confirmation of participation in the project with you.
Our guide Dana tells us succinctly about the paintings. It explains their logic and religious and historical connotations.
Our first church is the Tokali church. We admire the well-preserved paintings depicting scenes from the gospel. Other churches have interesting names: the Jabłka church, the Serpent church, the church of St. Barbara.
We visit them, admiring well-preserved paintings. By the way, we see the effects of increased human pressure. Some of the monuments are covered with a mesh imitating real rock with a rock-like filling. The guide claims that these are measures to protect monuments from devastation. We read on the Internet that it is also related to protection against extreme weather events. And these have to do with climate change.
We are leaving Gözeme. A quick dinner on the route and more attractions ahead of us. This time we get to Özkonak, where there is an underground city. We buy tickets and go inside with our guide. We get to know the specifics of a multi-level city, of which only three levels are open to the public. Carved in volcanic tuffs, they made it possible to shelter from enemies. They had kitchen stations, places for production and wine storage. Unique solutions, e.g. with a heavy cylinder covering the entrance to the rooms, made it possible to defend oneself against potential enemies. We have the opportunity to experience wandering through narrow corridors. We admire thoughtful solutions. Full of delight we come to the surface. Before entering, we once again watch enterprising citizens. They tempt us with the purchase of plastic dishes with our likenesses. It turned out that pictures were taken while we were entering. Potential offers were waiting for us at the exit. We wonder how many of these transactions are successful and what is the carbon footprint associated with this transaction. Our guide tells us that now we will go to the ceramics workshop. A dozen or so kilometers of driving, we cross the largest river in Turkey – Kizilirkarmak. We get to the town of Avanos. Our guide leads us to the KYBELE gallery. The friendly owner and his employee talks about the process of making clay pots. The young man sits down at the wheel and makes the vessel with agile movements. The question is who of us wants to try. There could only be one choice. Julia changes her clothes and sits down at the potter’s wheel. There is no end to joy. For a good dozen or so minutes, he forms his work of clay. After the workshop, we enter the gallery located behind the door. We see the ladies who decorate the bowls by hand. We see beautiful creations – from bowls, sets to fancy works. Some even glow in the dark. We watch, we admire, we go out. We are slowly starting to come back. We stop to refresh ourselves with the original almond-pumpkin drink. There we see the pragmatism of Turkish entrepreneurs. They conduct a tasting of sweets, oils and perfumes. Many people buy this and that after such a show.
We get in the car. A 230 km route to the west is ahead of us. In the background, the majestic disappearing crescent moon. It fits beautifully with the mosques on the way. We arrive at the hotel around 9 p.m. We need to rest, because tomorrow we will have an educational feast at Mustafa Necati Ilkokulu School.
Grzegorz Babicki