Wizyta w szkole podstawowej w Konyi Mustafa Necati Ilkokulu Dzień 6 Piątek / A visit to Konyi Mustafa Necati Ilkokulu Elementary School Day 6 Friday
Poranne przygotowania upłynęły szybko. Ekspresowe pakowanie i czas na wolne śniadanie. Poprzednie doświadczenia nauczyły nas, że w morzu różnorodnych specjałów, jakie oferował hotel warto wygospodarować więcej czasu. Julka zajęła ciekawe miejsce przy oknie. Pogoda jak w poprzednie dni słoneczna. Widoki dobre. Świetnie komponowały się z tym co każdy wybrał na talerz. O umownej godzinie siedzimy w poczekalni. Dzień wcześniej nasza tutejsza koordynatora projektu Gulnur poprosiła o gotowość 20 minut wcześniej niż poprzednio ustaliliśmy. Kontaktowaliśmy się z nią głównie przez grupowego Whatsappa, założonego przez Magdę – naszą koordynatorkę z No Bell. Tym razem nasz wspaniały kierowca Osmi przyjechał o godzinie zgodnej ze starymi ustaleniami. Wpakowaliśmy się do auta i pojechaliśmy w stronę szkoły. Poprzedniego dnia Gulnur wskazywała nam z punktu widokowego, gdzie się znajduje szkoła, w której pracuje. Po drodze mieliśmy okazję obserwować rozmach z jakim rozbudowuje się miasto. Nowe dzielnice wyrastały jak grzyby po deszczu. Widać, że projektanci zostawili dużo miejsca na zieleń, place zabaw, ogrody do wspólnych spotkań. Szkoła zlokalizowana wewnątrz osiedla urzekła nas kolorową fasadą. Przed wejście wisiała duża flaga Turcji i portret patrona szkoły. Jak się później dowiedzieliśmy było to związane z dniem niepodległości, który przypada jutro (tj. na dzień po końcu naszej wizyty w Konyi). Nasz kierowca wjechał za teren szkoły. W tym samym czasie wyszli nam na spotkanie dyrektor szkoły Caner Ozdemer wraz naszą wspaniałą Gulnur. Weszliśmy do szkoły. Przeszliśmy przez korytarz. Schludnie, kolorowo, przyjemnie. Zasiedliśmy w pokoju dyrektora. Wysłuchujemy prelekcji o szkole (dwa tysiące uczniów, 87 nauczycieli, dwie zmiany, nacisk na edukację zewnętrzną). Zadajemy kilka pytań o czas pracy nauczycieli, ilość lekcji, spotkania z rodzicami, system oceniania, czas trwania lekcji). Z odpowiedzi wynika, że system jest bardzo podobny do polskiego. Lekcje trwają po 40 minut, a przerwy po 10. Po 8 klasie jest egzamin, który ma wpływ na rekrutację na dalszym etapie edukacji. Mirka wręcza drobne podarunki z naszej szkoły – magnesy z logo duszka, zaślepki na kamerę, podkładki z elementami ludowymi znanymi w Polsce. Pijemy pyszną kawę – oczywiście po turecku. Dodatkowo zostajemy poczęstowani czekoladkami z logo szkoły.
Nagle naszą rozmowę przerywa dość głośna przyjemna melodyjka. Okazuje się, że to sygnał na przerwę. Nadchodzi czas na zmianę miejsca. Wyruszamy na wędrówkę po pracowniach. Na początku trafiamy na zajęcia plastyczne. Uśmiechnięte twarze uczniów, pochłonięte w pracy polegającej na kolorowaniu form z gipsu. Zasiadamy i przystępujemy do pracy. Mamy okazję do arteterapii. Kolejna sala to przestrzeń do nauki muzyki. Tak się składa, że w tej sali dzieci też malują. Gulnur tłumaczy nam, że często muzyka i zajęcia plastyczne łączone są w blok, który nazywają po prostu ART. Składamy podpis, próbujemy nastroić gitarę. Dzieci odważnie pytają o nasze imiona i o to skąd pochodzimy. Żegnamy się i przechodzimy do kolejnej sali. Tym razem trafiamy na zajęcia z aktywności fizycznej. Piszący te słowa bierze udział w wyścigu przez tor przeszkód. Niestety przegrywa z siedmiolatkiem, ku radości całej klasy. Następna sala to przestrzeń do nauki tańca. Mamy okazję poćwiczyć jeden z tradycyjnych tańców. Próbujemy naśladować młodych adeptów. I tak jak w poprzednich salach dzieci, nauczyciele, tryskają radością i życzliwością.
W wędrówce przez sale trafiamy na zajęcia z robotyki i programowania. Młodzi adepci demonstrują swoje zdolności. Widzimy znane też z polskich szkół klocki Lego technic, urządzenia podobne do spotykanych w wielu placówkach OZOBOTÓW, a także robota programowalnego w języku podobnych do SCRATCHA.
Uwagę przykuwają pięknie urządzone sale – bez zbytniego przepychu, z wieloma praktycznymi rozwiązaniami. Szczególnie podobają nam się ośmiokątne stoły na kółkach, faliste stoliki w bibliotece.
Gulnur zaprasza nas na zewnątrz. Szkoła promuje edukację poza murami szkoły. Współgra to z naszym modelem podejścia do edukcji. Trafiamy na zajęcia klasy drugiej. Dzieci ubrane w ładne dresy w odcieniach zieleni (to obowiązkowy uniform szkoły) siedzą na pniach w kręgu. Dzieci odgrywają zabawę muzyczną, którą nauczyciele poznali podczas pobytu w ramach Erasmus+ w Gdańsku. Włączamy się do zabawy. Pada propozycja, aby zostawić coś po sobie. Mirka proponuje zabawę w dyrygenta. (Jeden z uczniów wychodzi poza grupę. W tym czasie wybieramy jednego z uczniów, który będzie udawał dyrygenta. Osoba wyprowadzona będzie miała za zadanie odgadnąć kto pełni tę rolę. Reszta ma naśladować ruchy tak, aby nie zdradzić od kogo podgląda gesty). Pierwsza runda to inscenizacja, w której pokazujemy uczniom na czym polega zabawa. Szybko się uczą. Odgrywamy kilka rund. Radość promieniuje na kilometry:) Robimy sobie wspólne zdjęcie. Wędrujemy dalej.
Przechodzimy do tunelu ogrodniczego. Dzieci ustawione są w rządku. Witamy się z nauczycielem. Dziewczyny zaproszone są do prac ogrodniczych mają okazję zasadzić sałatę. Dowiadujemy się, że dzieci wysiewają rośliny, opiekują się nimi i zbierają. Starają się uzyskać nasiona, ale niekoniecznie zawsze się to udaje. Mirka otrzymuje nasiona, które nasi uczniowie zasieją w pobliżu szkoły. W tym samym czasie uczniowie korzystając z okazji, że nauczyciel tłumaczy gościom różne aspekty ogrodnictwa, organizują zawody w rzucaniu kamieniami. Wzrokowa wymiana z nauczycielem hamuje taką aktywność (choć parę kamyczków lotem parabolicznym ląduje za płotem szkoły).
Ponownie słyszymy uroczy dzwonek. Dzieci wybiegają. Te które wcześniej widzieliśmy radośnie podbiegają, aby przebić przysłowiową „piątkę. Ciągle pytają o nasze imiona i skąd jesteśmy.
Gulnur kieruje nas ponownie w stronę sali robotycznej. Tam kolega Rafet prezentuje nam pomysły na edukację pozaszkolną. Gulnur jak przy każdej okazji jest naszą niezawodną tłumaczką. Widzimy szereg zdjęć różnych obiektów, gdzie nauczyciele ze szkoły Gulnur, Rafet i Dagli organizują aktywności edukacyjne. Dzielimy się swoimi doświadczeniami w tym zakresie.
Wędrujemy dalej. Wizytujemy czysty, zadbany, schludny, kolorowy, przestronny pokój nauczycielski. Naszą uwagę przykuwa solowa i wszechobecna maszyna do parzenia herbaty. W osobnym pomieszczeniu znajduje się pomieszczenie do kserowania.
Idziemy dalej, odwiedzamy jeszcze malowniczą bibliotekę, klasyczną salę do nauczania pisania i czytania. Wszędzie widzimy nawiązania do historii kraju. Portrety Ataturka, flagi, elementy odezw ojca republiki są wszędzie. Dowiadujemy się, że jutro jest dzień niepodległości Turcji. W szkole odbędą się występy dla rodziców. Mieliśmy zobaczyć wystawę tradycyjnych pamiątek, ale niestety jak to w życiu bywa, klucz gdzieś zaginął.
Przychodzi czas na ponowną wizytę w gabinecie dyrektora. Kilka słów wrażeń i jesteśmy zaproszeni do odebrania certyfikatów współpracy. Otrzymujemy podarunki. Szczególną uwagę przykuwa perfumowana woda, której Turcy używają do odświeżenia dłoni. Gulnur i dyrektor demonstrują jak należy używać tego płynu. Pachnie przyjemnie. Julia, Paulina i Mirka wymieniają się wrażeniami zapachowymi. Dar przypadł bardzo do gustu:)
Stajemy na tle przeszklonej ściany z mapą Europy, emblematami Erasmus+ i platformy eTwinning. Każdy z nas według oficjalnej procedury otrzymuje indywidualny certyfikat. Kilka fotek, uśmiechów i wędrujemy po raz ostatni do przestrzeni dyrektora Caner Ozdemer. Tam otrzymujemy też drobne upominki. Nagle pada propozycja, aby uczestniczyć w oficjalnym podniesieniu flagi. Szybko wybiegamy na dziedziniec. Dzieci ustawione w rzędach podśpiewują hymn Turcji. Dyrektor cytuje z pamięci fragment deklaracji niepodległości napisanej przez ojca republiki skierowanego do dzieci. Zapamiętujemy jeden wers: “Jeśli kochasz swój kraj, ciężko pracujesz”. Przy maszcie do wciągania flagi stoi różnorodny zespół uczniów (jedno z dzieci jest uczniem ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi). Dzieci dumnie, głośno wyśpiewują hymn swojego kraju.
Po chwili grupy zgodnie z wyćwiczonym rytmem kierują się do bramy szkoły lub do podstawionych w pobliżu autobusów. Za płotem czeka rzesza rodziców, aby odebrać swoje dzieci. Wszystko przebiega szybko i sprawnie.
Gulnur proponuje nam abyśmy udali się z nią i jej przyjaciółmi ze szkoły na specjalną kulinarną atrakcję. Z opisu wynika, że ma być to coś podobnego do ciasta z pizzy podawanego z różnymi warzywami. Wchodzimy do lokalu i widzimy gości z ustawionymi na stołach specjalnymi drewnianymi podstawkami, na których podawane są podłużne specjały. Wyglądają i pachną apetycznie. Po chwili możemy delektować się oryginalną potrawą z Konya. Ciasto smaczne, bardzo delikatne pokryte mieszanką drobno zmielonych warzyw. Do tego kilkanaście rodzajów warzyw podanych w osobnych miskach. Do popicia otrzymujemy specjał Turcji, który dobrze już znamy z poprzednich dni. Rozmawiamy, cieszymy się słońcem. Nadchodzi czas pożegnania z naszymi gospodarzami. Gulnur w rozczulających słowach dziękuje za nasz pobyt. Łezka kręci się w oku. My również dziękujemy za wszystko, ściskamy się serdecznie. Gulnur znając czas naszego odlotu rekomenduje nam wizytę w przyrodniczej instalacji, której głównym tematem są motyle.
Nasz sympatyczny kierowca podwozi nas do placówki. Naszym oczom ukazuje się kosmiczna budowla. Kupujemy bilety (65 lir tureckich). Przy wejściu wita nas przewodnik. Opowiada o motylach. Przeszklone sześciokątne szklane bloki ustawione w formę kopulastych brył pokrywa widoczna z lotu ptaka sylwetka motyla. Wchodzimy do środka. Wspaniale urządzone wnętrze z doskonałą imitacją lasu deszczowego. Między nami dziesiątki gatunków motyli. Pochłaniamy paletę kolorów. Przyglądamy się co ciekawszym okazom. Wspaniałe miejsce edukacyjne. Wychodzimy po raz kolejny zachwyceni. W oczekiwaniu na kierowcę przyglądamy się rzeszom turystów wychodzących z ośrodka. Oświetla nas powoli zachodzące słońce. Nasz pobyt w Konya dobiega końca. Jeszcze tylko transfer na lotnisko, godzinny lot, noc w Stambule i powrót do domu.
Grzegorz Babicki
The morning preparations passed quickly. Express packing and time for a free breakfast. Our previous experiences have taught us that it is worth spending more time in the sea of various specialties offered by the hotel. Julka took an interesting place by the window. The weather was sunny as in the previous days. Good views. They matched perfectly with what everyone chose for their plate. We sit in the waiting room at the agreed time. The day before our local project coordinator Gulnur asked to be ready 20 minutes earlier than previously agreed. We contacted her mainly through the group Whatsapp, founded by Magda – our coordinator at No Bell. This time our wonderful Osmi driver arrived at the time consistent with the old arrangements. We got in the car and drove towards the school. The day before, Gulnur had shown us from a vantage point where the school where she works is. Along the way, we had the opportunity to observe the momentum with which the city is expanding. New neighborhoods sprang up like mushrooms after the rain. You can see that the designers have left a lot of space for green areas, playgrounds and gardens for joint meetings. The school located inside the estate enchanted us with its colorful facade. In front of the entrance there was a large Turkish flag and a portrait of the school’s patron. As we found out later, it was related to the Independence Day, which falls tomorrow (ie the day after the end of our visit to Konya). Our driver pulled into the school grounds. At the same time, the headmaster of Caner Ozdemer and our wonderful Gulnur met us. We entered the school. We crossed the corridor. Neat, colorful, nice. We sat in the director’s room. We listen to lectures about school (two thousand students, 87 teachers, two shifts, emphasis on external education). We ask a few questions about teachers’ working time, number of lessons, meetings with parents, grading system, duration of lessons). The answers show that the system is very similar to the Polish one. Lessons last 40 minutes, and breaks after 10. After the 8th grade, there is an examination that affects recruitment at a later stage of education. Mirka gives small gifts from our school – magnets with the ghost’s logo, camera plugs, pads with folk elements known in Poland. We drink delicious coffee – in Turkish, of course. Additionally, we are treated to chocolates with the school’s logo.
Suddenly, our conversation is interrupted by a rather loud, pleasant melody. It turns out to be a signal for a break. It’s time to change places. We set off on a journey through the studios. At the beginning, we go to art classes. The smiling faces of the students, absorbed in the work of coloring plaster forms. We sit down and start work. We have an opportunity for art therapy. The next room is a space for learning music. It just so happens that children paint in this room too. Gulnur explains that music and art classes are often combined into a block they simply call ART. We sign it, try to tune the guitar. Children boldly ask about our names and where we come from. We say goodbye and go to the next room. This time we go to physical activity classes. The writer of these words takes part in a race through an obstacle course. Unfortunately, he loses to the seven-year-old, to the joy of the whole class. The next room is a space to learn to dance. We have the opportunity to practice one of the traditional dances. We try to imitate young adepts. And just like in the previous classrooms, the children and teachers are bursting with joy and kindness.
While wandering through the rooms, we come across robotics and programming classes. Young adepts demonstrate their abilities. We also see Lego technic blocks known from Polish schools, devices similar to those found in many OZOBOT centers, as well as a programmable robot in a language similar to SCRATCHA.
Beautifully decorated rooms attract attention – without too much splendor, with many practical solutions. We especially like the octagonal tables on wheels, the wavy tables in the library.
Gulnur invites us outside. The school promotes education outside the school walls. This is in line with our model of approach to education. We go to second grade classes. Children dressed in nice tracksuits in shades of green (this is a compulsory school uniform) sit on trunks in a circle. Children play a musical game that the teachers learned during their Erasmus + stay in Gdańsk. We join the fun. There is a proposal to leave something behind. Mirka suggests playing a conductor. (One of the students goes outside the group. At this time, we choose one of the students who will pretend to be the conductor. The person taken out will have to guess who is in that role. The rest are supposed to imitate the movements so as not to reveal who is watching the gestures from). The first round is a staging in which we show the students what play is all about. They learn fast. We play several rounds. Joy radiates for kilometers 🙂 We take a photo together. We wander further.
We go to the garden tunnel. The children are lined up in a row. Welcome to the teacher. Girls are invited to gardening and have the opportunity to plant lettuce. Will we adore that the children sow, care for and harvest plants. They try to get seeds, but they don’t necessarily always get it. Mirka receives seeds that our students will plant near the school. At the same time, the students take advantage of the teacher’s explanation of the different aspects of gardening to their guests by organizing a stone throwing competition. Visual exchange with the teacher inhibits such activity (although a few pebbles in a parabolic flight land behind the school fence).
We hear the cute bell again. The children are running out. The ones we saw earlier are running up joyfully to beat the proverbial “five. They keep asking for our names and where we are from.
Gulnur directs us back to the robotic room. There, my colleague Rafet presents us with ideas for extracurricular education. As on every occasion, Gulnur is our reliable translator. We see a series of photos of various facilities where teachers from the Gulnur, Rafet and Dagli school organize educational activities. We share our experiences in this area.
We wander further. We visit a clean, tidy, tidy, colorful, spacious teachers’ room. Our attention is drawn to the solo and ubiquitous tea brewing machine. There is a photocopying room in a separate room.
We go further, visit a picturesque library, a classic classroom for teaching reading and writing. We see references to the history of the country everywhere. Ataturk’s portraits, flags, elements of the proclamations of the father of the republic are everywhere. We learn that tomorrow is Turkey’s independence day. There will be performances for parents at the school. We were supposed to see the exhibition of traditional souvenirs, but unfortunately, as it happens in life, the key is lost somewhere.
The time has come to visit the headmaster’s office again. A few words of impressions and we are invited to collect the cooperation certificates. We receive gifts. Particular attention is drawn to the perfumed water that Turks use to refresh their hands. Gulnur and the director demonstrate how to use this fluid. It smells nice. Julia, Paulina and Mirka exchange fragrance impressions. I liked the gift very much 🙂
We stand in front of a glass wall with a map of Europe, Erasmus + emblems and the eTwinning platform. Each of us, according to the official procedure, receives an individual certificate. A few photos, smiles and we go for the last time to the space of the director of Caner Ozdemer. We also receive small gifts there. Suddenly, there is an offer to participate in the official raising of the flag. We quickly run out into the courtyard. Children in rows sing the anthem of Turkey. The director cites from memory a fragment of the declaration of independence written by the father of the republic, addressed to children. We remember one line: “If you love your country, you work hard.” There is a diverse team of students standing at the flag hoisting pole (one of the children is a student with special educational needs). Children proudly sing out loud the national anthem of their country.
After a while, the groups follow the practiced rhythm to the school gate or to the nearby buses. Behind the fence, a lot of parents are waiting to pick up their children. Everything is done quickly and efficiently.
Gulnur suggests that we go with her and her friends from school for a special culinary attraction. From the description it appears that it is supposed to be something similar to a pizza dough served with various vegetables. We enter the premises and see the guests with special wooden stands placed on the tables, on which longitudinal specialties are served. They look and smell delicious. After a while, we can enjoy an original dish from Konya. Delicious cake, very delicate, covered with a mixture of finely ground vegetables. In addition, a dozen or so types of vegetables served in separate bowls. We get a specialty of Turkey to wash it down, which we already know well from previous days. We talk and enjoy the sun. It’s time to say goodbye to our hosts. Gulnur would like to thank you for our stay in loving words. A tear is rolling in the eye. We also thank you for everything, we hug you wholeheartedly. Knowing the time of our departure, Gulnur recommends a visit to a natural installation, the main topic of which is butterflies.
Our friendly driver takes us to the facility. A cosmic building appears to our eyes. We buy tickets (65 Turkish Lira). A guide greets us at the entrance. It’s about butterflies. Glazed hexagonal glass blocks arranged in the form of domed solids are covered with a butterfly silhouette visible from the bird’s eye view. We go inside. A wonderfully decorated interior with a perfect imitation of the rainforest. Between us there are dozens of species of butterflies. We absorb the color palette. We are looking at some more interesting specimens. A great educational place. We leave once again delighted. While waiting for the driver, we watch the crowds of tourists leaving the resort. The slowly setting sun illuminates us. Our stay at Konya is coming to an end. Just a transfer to the airport, an hour long flight, a night in Istanbul and a return home.
Grzegorz Babicki